Poznałam i uwierzyłam Miłości
Bóg dopuścił cierpienie, abym zobaczyła, że nie mam miłości. Porównywałam się z ludźmi i na tle innych wypadałam i czułam się lepsza-pozorne dowartościowanie. Była to ucieczka od słabości i poranionego serca.
Jako niewolnik, który broni się, usprawiedliwia i oskarża, nie umiałam i bałam się wyrazić siebie, nie miałam tożsamości. Byłam częścią rodziny i świata. Moje spojrzenie było ukierunkowane na błędy innych i ich grzechy, co powodowało nasilenie się złości i buntu.
Nieświadomie oczekiwałam, że powinni postępować według mojego scenariusza i moich kryteriów dobra i zła. Relacje z innymi były skażone interesownością z ukrytymi oczekiwaniami. Nie było zdrowych granic. Przybierałam postawę wycofania, pozornego opanowania, uległości aby mnie nie odrzucono, postawę narzucającą swoje racje, postawę agresywności aby odreagować lub fałszywego obrońcy aby uzyskać uznanie. W ,,stągwi" mojego serca było dużo winy, niewyrażonego żalu, strachu, złości, wstydu-chaos uczuć, zamęt duchowy. Pokoleniowo w mojej rodzinie na pierwszym miejscu był chleb dla ciała, a chlebem jakim jest Jezus Chrystus i Jego Słowa życia były abstrakcją. Brak odniesienia życia do ukrzyżowanego Jezusa Chrystusa był dla mnie największym brakiem.
Miłosierdzie Boże było wielkie, bo Jezus ,,wyrwał" mnie z chorej lękowej zależności rodziny i tłumu, z zagubienia. Wracam często do tego doświadczenia i wpatruję się w duchu w te wydarzenie kiedy Jezus wjeżdża do Jerozolimy na osiołku, a ja stoję w tłumie ,,gapiów" i czuję się dostrzeżona i doświadczam przenikliwego, głębokiego i łaskawego spojrzenia Jezusa Chrystusa, które stało się afirmacją mojego człowieczeństwa-jakieś spełnienie ukrytego pragnienia bezinteresownej zgody na moje życie. Potrzebowałam takiego spojrzenia i potrzebuję, dlatego często powracam do niego, w którym jest miłość, i w moim sercu,,ściera" się spojrzenie świata w spojrzeniu Jezusa Chrystusa. Wdzięczna jestem Jezusowi, że objawił mi siebie i pociągnął do relacji z Nim. Mam życie w Jezusie Chrystusie, jak On ma w Ojcu. Pociągnięta łaską miłości, odkrywałam niedoskonały obraz mojego ojca, matki, a także ich braki, uczucia, reakcje, myśli, które były częścią mnie. Łaska pragnienia przebaczenia dotarła do emocjonalnych korzeni mojego istnienia.
W tym procesie bolesnego oczyszczania w moim sercu ,,wyrósł" krzyż, który jest największym darem. Krzyż Jezusa Chrystusa przerwał destrukcyjne reakcje starego człowieka. W nim jest nowy projekt nowego życia-jest jednością ze starym człowiekiem, jest miłością do rodziców i zrozumieniem ich bo sama zostałam zrozumiana i usprawiedliwiona. Jezus wziął na siebie brzemię pokoleniowych win, wstydu, strachu, zranień, odrzucenia, braków i to spowodowało naturalne przeżywanie uczuć, nową spontaniczność gestów, zachowań. To ułatwia obcowanie z ludźmi od kiedy stałam się na nowo Dzieckiem Bożym.
Droga, którą idę z Jezusem to droga trudna ale głębokiej radości, akceptacji. Droga pokoju, panowania nad sobą, wolności zdobywanej każdego dnia. Droga rozwijania największego talentu jakim jest człowieczeństwo. Ja poznałam i uwierzyłam Miłości, jaką obdarzył mnie Bóg.
Agata